Ptaki od zawsze
Już po II wojnie światowej jako młody chłopak Jerzy Noskiewicz zaczął się interesować ptakami. Wojnę spędził na terenie Ojcowskiego Parku Narodowym. Podczas II wojny światowej całą rodzina Noskiewiczów dostała się do więzienia we Wronkach. Ostatecznie, szczęśliwym zbiegiem okoliczności zostali oni przeniesieni na teren Ojcowskiego Parku Narodowego. Już tam, jako młody chłopak Jerzy Noskiewicz interesował się życiem i zwyczajami paktów. Podczas wojny był także zaangażowany w działalność powstańczą. Po II wojnie światowej rodzina Noskiewiczów przeprowadziła się do Poznania.
Właśnie w Poznaniu Jerzy Noskiewicz poznał swojego pierwszego mistrza i nauczyciela – Jana Sokołowskiego, ornitologa. Pod jego okiem, korzystając z jego doświadczenia i wiedzy zgłębiał tajemnice ptasich zwyczajów, poznawał gatunki ptaków, jeździł wraz z nim po okolicach Poznania. Ptaki stały się wielką pasją młodego Jerzego Noskiewicza.
Zanim patron naszej szkoły Jerzy Noskiewicz został ornitologiem
Jednak zanim Jerzy Noskiewicz zaczął zawodowo zajmować się ptakami i osiadł nad jeziorem Świdwie pracował w wielu miejscach. Nie zawsze były to miejsca związane z jego pasją. Pracował przez krótki czas w Nowej Hucie. Pracę tę jednak porzucił szukając zajęcia bliższego sercu – bliżej natury. Wkrótce znalazł się koło Poznania, w okolicach Śremu i Kurnika. Podejmował tam pracę przy zadrzewieniach, budowie i rozwieszaniu budek lęgowych dla ptaków. Tam poznał prof. Antoniego Linke, który założył pierwszą wyższą szkołę rolniczą w Szczecinie. Za przyczynkiem prof. Antoniego Linke Jerzy Noskiewicz przez okres około 5 lat pracował na Akademii Rolniczej w Szczecinie – był loborantem na Wydziale Zootechniki. Następnie pracował również w Muzeum Narodowym, przy preparowaniu zwierząt – przygotowywaniu eksponatów. Podczas tej pracy doszło u niego do zatrucia arszenikiem, w wyniku czego do końca życia cierpiał na problemy zdrowotne. Przez krótki czas pracował również w Urzędzie Miejskim. Jednakże podczas pracy na Akademii Rolniczej odkrył Jezioro Świdwie i odnalazł swoje miejsce.
Świdwie – jak to wszystko się zaczęło
Od 1955r. Świdwie stało się osią życia Jerzego Noskiewicza.
Wszystko zaczęło się od tego, że Jerzy Noskiewicz wraz z trojgiem przyjaciół, w czwórkę zrobili wypad tzw. klubu łazikowego PTTK. Była to społeczność ludzi kochających przyrodę i badających okolice nie znane wcześniej, gdyż nie należące przed II wojną światową do Polski. Gdy po raz pierwszy zetknęli się oni z terenem dzisiejszego rezerwatu zauroczyły ich wszechobecne ptaki. W tym czasie miał akurat miejsce zlot łabędzi i gęsi, cała tafla jeziora pokryta była ptakami. Przyczyną tego, że zainteresowali się właśnie tym, a nie innym miejscem był dorobek niemieckiego ornitologa Paula Robiena, który przez II wojną światową odkrył to miejsce i opisał jako najważniejszy teren lęgowy ptactwa wodno – błotnego dawnego powiatu Randow. Już przed II wojną światową narodził się w jego głowie pomysł, aby okolica jeziora Świdwie stała się miejscem do powstania stacji badawczej. II wojna światowa i śmierć Paula Robiena sprawiła, że plany te musiały wiele lat poczekać. Doczekały się jednak kontynuacji. W 1958r. Jerzy Noskiewicz wraz z przyjaciółmi założył Szczecińskie Koło Sekcji Ornitologicznej Polskiego Towarzystwa Zoologicznego, a 10 listopada 1958r. wystąpił wraz z przyjaciółmi z wnioskiem o utworzenie rezerwatu przyrody „Jezioro Świdwie”. Podczas badań przyrodniczych na tych terenach Jerzy Noskiewicz i towarzyszące mu osoby odkryły, że w obrębie jeziora gnieździ się 57 gatunków ptaków, w tym niektórych bardzo rzadkich, występujących w tym czasie na Pomorzu sporadycznie jak bąk, łabędź niemy, bączek, gęgawa, brodziec leśny i krwawodzioby, rybitwa czarna i pospolita, żuraw, błotniak stawowy i popielaty, bielik. Badania wykazały też na istnienie 21 gatunków ptaków przelotnych i zimujących. Odkryto, że nad Świdwiem krzyżują się szlaki wędrowne ptaków.
W efekcie starań Jerzego Noskiewicza i jego przyjaciół ornitologów z Koła SO PTZool oraz szczecińskich służb ochrony przyrody i Administracji Lasów Państwowych 14 stycznia 1963r. minister leśnictwa i przemysłu drzewnego utworzył rezerwat przyrody „Jezioro Świdwie” – obszar chroniony o powierzchni 383 ha. Głównym celem tego przedsięwzięcia było zabezpieczenie ze względów naukowo – dydaktycznych terenów łęgowych żurawia oraz ostoi dla ptaków wodno – błotnych.
Z chwilą powstania rezerwatu członkowie Koła SO PTZool zdecydowali się objąć nad nim patronat trwający po dziś dzień. Po koniec 1964r. otrzymali oni stary, zrujnowany barakowóz, który przez najbliższe lata miał być ich miejscem pracy i spotkań. Wóz ten nazywali „Wozem Drzymały” lub „Budą”. To właśnie pomieszczenie było sukcesywnie adaptowane na amatorską terenową stację ornitologiczną, która pomieściła biblioteczkę, stanowisko do obrączkowania ptaków, cztery piętrowe miejsca do spania, szafki na produkty żywnościowe i odzież, a także stół i piecyk, na którym gotowano. Na przełomie lat 60 i 70 stacja pomimo braku środków finansowych prowadziła przy współpracy ze Stacją Ornitologiczną PAN w Górkach odłów i obrączkowanie ptaków, aby poznać ich szlaki wędrowne. Jerzy Noskiewicz oraz skupieni wokół jego osoby ludzie poprzez swoją nieugiętą postawę znaczeni ograniczyli kłusownictwo na terenach przyległych do rezerwatu i na terenie samego rezerwatu. Walkę z kłusownikami Jerzy Noskiewicz doświadczył na własnej skórze, w 1974r. został dotkliwie pobity na terenie rezerwatu przez nie ustalone osoby. 1 kwietnia 1974r. Stacja Ornitologiczna „Świdwie” została uznana przez wojewodę szczecińskiego za jednostkę prawną utrzymywaną odtąd z budżetu państwa. I niebawem przejęła opuszczone gospodarstwo w Bolkowie.
Pani Janina Starobrzańska – Noskiewicz
Kochać kogoś to rozumieć jego pasje, nie ograniczać go. Panią Janinę Starobrzańską – Noskiewicz połączyła z Jerzym Noskiewiczem nie tylko wzajemna wielka miłość, ale i miłość do przyrody, zwierząt i ptactwa. Ona sama powiedziała o nim : „miał piękne błękitne oczy, z których można było wyczytać wszystko”. Gdy się poznali – w 1965 Jerzy Noskiewicz wraz ze Zbigniewem Traczem mieszkali już w barakowozie nad Świdwiem. 24 kwietnia 1965r. Jerzy Noskiewicz zaprosił swoją przyszłą żonę do obejrzenia rezerwatu. „Dlaczego nie przyszłaś przecież przyroda codziennie jest inna?”- zapytał ją, gdy nie odwiedziła go następnego dnia. Tak zaczęła się ich przyjaźń i wspólna droga przez życie wśród lasu i ptaków. Pani Janina towarzyszyła mężowi i wspierała go w dążeniu do powstania rezerwatu. Jak sama mówi – od męża zaraziła się ptakami. Choć las i przyroda fascynowały ją już zanim się poznali. Natomiast Jerzy Noskiewicz za Jej wsparciem i namową w 1966 roku zdał eksternistycznie maturę. W 1967r. oboje rozpoczęli studia na Akademii Rolniczej w Szczecinie. Do 1970r. pani Janina Starobrzańska – Noskiewicz pracowała w Nadleśnictwie Zalesie jako księgowa. Od 1970r. była podleśniczm, a od 1971 leśniczym Poddymina. W leśniczówce w Poddyminie mieszkała 14 lat. Wcześniej mieszkała przy ul. Szczecińskiej 75 w Tanowie. Tam znajdował się dom Pani Janiny i Pana Jerzego. Lecz Jerzy Noskiewicz nigdy nie miał w domu kapci. Powtarzał uparcie, że owszem, może nosić w domu buty zmienne, ale kapci nie założy. Być może zbyt ograniczały by one jego potrzebę bycia wolnym, współistnienia z przyrodą otaczającego go świata. Mawiał zresztą też, że jego domem jest rezerwat a w rezerwacie nie chodzi się w kapciach.
Jakim człowiekiem był Jerzy Noskiewicz
W większości znamy go ze zdjęć. Widzimy na nich szczupłego, przyjemnego i pogodnego człowieka o mądrych i życzliwych, niebieskich czach. Ci, którzy go znali wspominają go ciepło, z nieskrywanym podziwem. Mówił wiele i z pasją, kreując bezkompromisowe poglądy w kwestii starań o utworzenie rezerwatu. Przyroda fascynowała go. Twierdził, że jest codziennie inna i mógł podpatrywać ją bez słabnącego entuzjazmu, walczyć o nią i ochraniać ją. Dlatego też za cechy te nazywano go „Szeryfem”.
Jego domem był las, rezerwat co podkreślał wielokrotnie. Od 1974r. Jerzy Noskiewicz zaczął adoptować opuszczone gospodarstwo w Bolkowie na stację badawczą. Wtedy też nieustalone osoby – najprawdopodobniej zagorzali przeciwnicy „Szeryfa” dotkliwie go pobili. Tarcia z myśliwymi i kłusownikami były stałym elementem życia Jerzego Noskiewicza i jego przyjaciół. Oni jednak okazywali upór i determinację w dążeniu do szczytnego celu. Stali się bohaterami tych miejsc, które są integralnie związane z życiem naszej społeczności szkolnej i społeczności lokalnej.
Przytulić bielika, zaopiekować się ptakami
Zapytałam Panię Janinę Starobrzańską – Noskiewicz jak to jest możliwe aby wziąć na ręce bielika. Znamy bowiem bardzo dobrze ową słynną fotografię Jerzego Noskiewicza, na której uśmiecha się trzymając pisklę bielika na ręce. Pani Janina opowiedziała mi, że pisklęta były obrączkowane tuż przy gniazdach, ponieważ bielik nie zostawiał piskląt samych. Trzeba było wiele cierpliwości aby dostać się do gniazda i zdobyć zaufanie ptaków. Przyczajeni ornitolodzy zarzucali drabiny z lin aby wdrapać się na wysokość gniazda. Bielik buduje gniazda w koronie wysokich, starych drzew, na wysokości 18 – 25 metrów nad ziemią, a jego średnica wynosi ponad dwa metry. Podczas wielu lat spędzonych na terenie rezerwatu można by zaryzykować stwierdzenie, że Jerzy Noskiewicz oswoił w pewnym sensie ptaki. Od Pani Janiny Starobrzańskiej – Noskiewicz dowiedziałam się, że łączące się w pary na całe życie bieliki mają 2 do 5 gniazd, zazwyczaj jednak 3 gniazda, z czego jedno traktuje jako gniazdo do rozrodu. Niejednokrotnie zdarzało, że bielikowi brakowało jedzenia, wtedy też Jerzy Noskiewicz wraz z przyjaciółmi kupowali kurę, indyka, czasem cielaka i zabijali go z przeznaczeniem na mięso. Przygotowany pokarm podrzucali bielikowi do gniazd, szczególnie w okresie rozrodu i wzrostu młodych. Takie działania wymagały ogromnej determinacji i świadczyły o wielkim zaangażowaniu, zwłaszcza że wykonane przez nich drabiny musieli wystrzelać za pomocą ….procy, ponieważ gniazda były usytuowane zbyt wysoko, aby udało się je zarzucić na drzewo. W pewnym momencie sytuacja z pożywieniem dla bielika wyglądała tak źle, że trzeba było dokarmiać gniazda trzech par ptaków. Zapytałam Panią Janinę, czy to możliwe, żeby odróżniać poszczególne ptaki? Wiedzieć, który z nich pochodzi z którego gniazda. Otóż dla kogoś kto spędza całe dnie w symbiozie z przyrodą i ptakami jest to tak naturalne, jak odróżnianie przez ludzi zwierząt domowych lub gospodarczych. Nie nadawano im jednak imion. Sprzymierzeńcom natury udawało się także niejednokrotnie pośredniczyć w rozwiązywaniu problemów mieszkańców rezerwatu. Przykładowo zdarzyło się, że kruki zajmowały gniazda bielikowi. Wtedy konieczna była ingerencja w konflikt, ponieważ bielik nie był w stanie obronić się przed krukiem. Dlatego też przy leśniczówce w Poddyminie umiejscowiono dwa krucze gniazda. Aby zagwarantować bielikowi bezpieczeństwo, pozostawiono przesiedlone ptaki pod opieką Pani Janiny. Gdy upadły PGR – y Jerzy Noskiewicz orał pobliskie pola i zasiewał na nich kukurydzę, aby przyciągnąć większa ilość ptactwa tym, że na terenie rezerwatu czeka na nich pożywienie.
Również w Bolkowie, na terenie stacji badawczej, gdzie Pan Jerzy Noskiewicz spędził swoje ostatnie tygodnie życia przygotował gniazdo dla bociana. U schyłku swoich dni cieszył oczy rozpoczynającym się w tym gnieździe życiem. Odszedł w Bolkowie, 17 kwietnia 1989r., wśród najbliższych, żegnany śpiewam ptaków.
Autor: Magdalena Grąbczewska
Tekst powstał w oparciu o wspomnienia Pani Janiny Starobrzańskiej – Noskiewicz. Pani Janina Starobrzańska – Noskiewicz od ponad kilkudziesięciu lat jest zaangażowana w ochronę przyrody w województwie zachodniopomorskim. Wieloletnia działaczka Ligi Ochrony Przyrody na terenie województwa zachodniopomorskiego, Honorowy Członek LOP. 20 sierpnia 2004r. została odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi Prezydenta RP za zasługi w dziedzinie działalności społecznej na rzecz edukacji ekologicznej wśród dzieci i młodzieży oraz ochrony środowiska. Przez wiele lat leśniczy w Poddyminie. Od 1985r. była związana zawodowo z Nadleśnictwem Trzebież. Od 2002r. jest na emeryturze. Obecnie mieszka w Trzebieży. Jest bardzo sympatyczną i ciepłą osobą. W jej oczach zawsze odbija się radość życia i piękno otaczającego Ją świata.